Polacy pokochali kryminały – i te książkowe, i te telewizyjne. Na tej fali utrzymuje się też popularność magazynów, zawierających detektywistyczne opowieści, opisy zbrodni i historie z dreszczykiem. Jednak w przeciwieństwie do amerykańskich seriali policyjnych, w których wielkie pieniądze wydaje się na efekty specjalne, na polskim rynku panuje zasada – im taniej, tym lepiej.
– Właściwie każdy tygodnik ma dział sensacyjno – kryminalny – mówi Adam Kościelniak, redaktor naczelny magazynu „Detektyw”. – Patrząc w ten sposób można powiedzieć, że konkurencję mamy dużą.
Zamieszczane w „Detektywie” historie są jednak opisywane zupełnie inaczej. To lekko fabularyzowane opowieści, pisane tak, aby całkowicie uniemożliwić identyfikację miejsca czy postaci. Mogłyby się rozgrywać wszędzie. Niektórzy zarzucają miesięcznikowi, że w ten sposób odbiera wiarygodność opisywanym historiom. Jednak w ten sposób pismo zabezpiecza się przed ewentualnymi zarzutami o ujawnienie danych personalnych. – Po pierwsze opisujemy tylko sprawy zakończone prawomocnymi wyrokami albo takie, które od lat pozostają niewyjaśnione – tłumaczy redaktor naczelny. – Po drugie zawsze zmieniamy personalia bohaterów. Zgodnie z polskimi przepisami człowiek podejrzany, a nawet skazany wyrokiem sądowym ma prawo do ochrony swoich danych.
„Detektyw” to najdłużej ukazujące się polskie pismo o tej tematyce. Wychodzi już od 27 lat, praktycznie w niezmienionej postaci. Ilustrowana okładka, rysunki, nieco satyryczne w formie, ilustrują też teksty wewnątrz każdego numeru, wydawane jest na papierze o gramaturze 40 g. – Gdy zaczynaliśmy, taki papier był dostępny. Teraz oczywiście wybór jest większy. Ale ten rodzaj pasuje do konwencji pisma, poza tym lepszy papier to większe koszty – mówi redaktor naczelny. Nakład „Detektywa” to 218,5 tys. egzemplarzy. Jak twierdzi redaktor naczelny, sprzedaż sięga 70 procent. Miesięcznik jest też wysyłany do Stanów Zjednoczonych i Kanady, dla Polonii. – W latach 90. mieliśmy około 25 konkurentów, którzy nas mniej lub bardziej naśladowali. Wszyscy już zniknęli z rynku – podkreśla Adam Kościelniak.
Panie spragnione dreszczyku
Dziś głównym konkurentem „Detektywa” jest miesięcznik „Śledztwo”, wydawany przez Phoenix Press, a ukazujący się od 2008 roku. Na półce w kiosku obydwie gazety wyglądają jak bliźniaki. Okładka w czerwono-czarno-białych barwach, podobna kolorystyka w środku, brak zdjęć, ilustracje w formie rysunków, podobny papier. – Faktycznie, konwencja jest podobna – przyznaje Kazimierz Rutkowski, redaktor naczelny „Śledztwa”. – Ale inny mamy styl layoutowania, inny dobór rysunków. „Detektyw” ma ilustracje bardziej komiksowe. Poza tym ich historie są zupełnie niespersonalizowane. U nas mają bardziej ludzki wymiar.
Nie chce jednak powiedzieć ani ile wynosi nakład jego gazety, ani jaka jest sprzedaż. – Przygotowujemy następny numer, więc jesteśmy rentowni – żartuje.
Oba miesięczniki mają podobną grupę docelową. Jak wykazały badania, czytelnikami tego typu pism są głównie kobiety w wieku powyżej 40 lat, ze średnim wykształceniem. – To ta sama grupa, która czyta magazynu z historiami typu „z życia wzięte”. Tylko tam są opisane historie raczej ckliwe, a u nas takie z dreszczykiem – mówi Kazimierz Rutkowski.
– Z badań wynika, że 17 procent naszych czytelników ma wykształcenie wyższe – dodaje naczelny „Detektywa”.
Skąd popularność takich pism? – Sądzę, że to ogólny trend. W Polsce popularność książek i filmów kryminalnych też jest teraz bardzo wysoka – mówi Kazimierz Rutkowski.
Drogo się nie sprzeda?
W wakacje na półkach pojawił się pierwszy numer dwumiesięcznika „Trop. Magazyn Śledczy”. Pismo samo siebie kreuje na następcę magazynu „Śledczy”, wydawanego przez trzy lata przez Burda Media. „Śledczy” zniknął z kiosków prawie rok temu. Ten tytuł opisywał konkretną rzeczywistość przestępczą, nie fabularyzował, nie uciekał się do literackich zabiegów zmiany miejsca, czasu i tożsamości postaci, odsłaniał kulisy np. mafii pruszkowskiej czy więzień CIA w Polsce, wytykał błędy w prowadzonych śledztwach. Po jego zamknięciu, część współpracowników postanowiła zaangażować się w nowe przedsięwzięcie.
Nowe pismo wydaje 3S Media, redaktorem naczelnym jest Dariusz Loranty, były policjant. Felietonistą pisma został m.in. najsłynniejszy chyba polski świadek koronny, czyli „Masa”. Mocnym akcentem numeru nieoczekiwanie został na pewno wywiad ze Sławomirem Opalą, policjantem, który stał się pierwowzorem postaci ze znanego serialu „Pitbull”. Prawdopodobnie był to jego ostatni wywiad, bo wkrótce po jego udzieleniu Opala popełnił samobójstwo. W pierwszym numerze „Tropu” nie ma jednak materiałów stricte śledczych. Są historie kryminalne, mniej lub bardziej odległe, ale nie ma śledztw dziennikarskich. Podobnie jak kiedyś „Śledczy”, a teraz „Reporter”, pismo zamieszcza zdjęcia, nie rysunki, nie odrealnia opisywanych historii, tak jak np. „Detektyw”, wydawane jest też na lepszym papierze.
Monika Wojniak
Rys. Katarzyna Ryczek
Tekst w całości ukazał się w miesięczniku „Nasz Kolporter” (wrzesień 2014)