Półki saloników prasowych wypełnione są pismami kierowanymi do młodego odbiorcy. Wśród natłoku kolorowych tytułów, znaleźć można też wydawnictwa edukacyjne, które chcą dać czytelnikowi coś więcej niż lekką rozrywkę.
Dla pisma edukacyjnego podstawą jest zawartość merytoryczna, a nie opakowanie (choć w dzisiejszych czasach to ostatnie też jest istotne). Gazeta ma bawić i być interesująca, ale ma też czegoś nauczyć. Poza tym musi – w pewnym sensie – rywalizować o uwagę czytelnika z kolorowymi czasopismami o charakterze czysto rozrywkowym, kierowanymi do tej samej grupy wiekowej.
Sami wydawcy twierdzą, że rynek nie jest na tyle ciasny, by dla wszystkich nie starczyło miejsca. – Na polskim rynku wiele jest czasopism dla dzieci, choć dla uczniów klas 1-3, do których kierujemy „Świerszczyka”, stosunkowo najmniej – mówi Zuzanna Gałuszka, menadżer produktu w wydawnictwie Nasza Era. – Mam jednak wrażenie, że grupy odbiorców słabo się zazębiają. Nas kupują przede wszystkim ci rodzice, którym na sercu leży rozwój dzieci i świadomie wpływają na gusta swoich pociech. Tytuły popowe, licencyjne, skoncentrowane na zaspakajaniu niezbyt wygórowanych potrzeb kupowane są zazwyczaj impulsowo przez same dzieci lub rodziców, mających nadzieję na chwilę spokoju, gdy dziecko zajmie się pisemkiem.
– Na rynku czasopism edukacyjnych nie ma dużej konkurencji. Do niedawna konkurencją dla „Cogito” były „Perspektywy”. Dla podobnej grupy wiekowej ukazuje się dużo pism, ale głównie rozrywkowych – twierdzi Małgorzata Nadziejko, dyrektor promocji i sprzedaży w wydawnictwie Aga Press („Cogito”, „Victor Gimnazjalista”, „Victor Junior”, „Kumpel). – Konkurencją są dla nas natomiast materiały udostępniane przez inne media: testy w gazetach codziennych, opracowania lektur na stronach internetowych.
– Rynek wydawnictw dla dzieci w tym wieku jest bardzo duży, wystarczy spojrzeć na półkę w dowolnym salonie prasowym – tłumaczy z kolei Krzysztof Ziomek z firmy Orangeblue, która niedawno wprowadziła na rynek pismo „Cudaczek i Przyjaciele”, kierowane do dzieci w wieku 6 – 8 lat. – Natomiast nasze czasopismo jest unikatowe. Nie zamierzamy i nie chcemy konkurować z pismami o niskiej wartości merytorycznej, w których głównym atrybutem prowokującym do zakupu jest dołączony gadżet. Oczywiście walczymy o tego samego czytelnika, ale naszym strategicznym celem jest pozyskanie przychylności rodzica/opiekuna, który jest decydentem „przy półce”. Dziecko natomiast oczywiście musi zaakceptować i polubić treść „Cudaczka…”, aby doszło do ponowienia zakupu.
Cały artykuł do przeczytania w miesięczniku „Nasz Kolporter” nr 11/2011